piątek, 2 października 2015

spadam

Mnie na niczym nie zależy, wiesz. Na niczym. Oprócz Ciebie. Muszę Cię widzieć. Muszę patrzeć na Ciebie. Muszę słyszeć Twój głos. Muszę i nic mnie więcej nie obchodzi.

Trzęsące ręce trzymające kubek porannej kawy. Jasnoszary dym oplatający czerwone paznokcie. Zimno. Uspokajające tabletki stały się codziennym rytuałem, a amok towarzyszącym temu przeciwnikiem. Kiedy kończą się łzy? Brak sił. Zniewalający brak sił. Na życie. Chciałbym moją Martę z powrotem. A przecież wystarczyłoby pokochać siebie. Zaakceptować. Wyjść do ludzi. Wyjść do świata. Podczas gdy ja pragnę jedynie powrócić do stadium embrionalnego.
Jak schudnę pięć kilo to będzie w porządku.
Kiedy z pięciu zrobiło się dwadzieścia?
Nikt nie wie dlaczego to tyle trwa.
Nikt nie wie jak to przerwać.
Przecież miało być kilka wizyt u psychologa i kanapki z masłem na śniadanie.
Tylko, że to nie jest grypa.
To jest anoreksja.


4 komentarze:

  1. Wpadłam na twojego bloga przypadkiem
    Dodaję do obserwowanych :*
    Trzymaj się :*

    OdpowiedzUsuń
  2. Dokładnie. To nie grypa, to anoreksja. A zaczęło się od mniejszej ilości kcal i trochę większej ilości ćwiczeń. Od bardziej krytycznego wzroku podczas zerknięcia w lustro i więcej samodyscypliny. Tylko pięć kilo, zrobiło się dwadzieścia.
    Miało trwać chwilę, trwa lata.
    Podstepna choroba, prawda?
    Ile razy powtarzałaś sobie "dam radę " "Wyzdrowieję"? Dużo. Pewnie bardzo dużo. Ale to trudne. Bardzo trudne. Z każdą porażką ja traciłam nadzieję. Też tak miałaś? Coraz bardziej watpisz w to,że wyzdrowiejesz?
    Czasami są takie dni, że czujemy, że świat należy do nas. Ale to krótkotrwałe, bo szybko uświadamiamy sobie szarą rzeczywistość...
    Te hektolitry kawy, godziny ćwiczeń, płacz przed lustrem. Blizny, które przypominają nam to, co przeszlyśmy. Nienawiść do innych, świata, a zwlaszcza samej siebie. Gdzie jest ta dawna Marta? - zapytał Cię.
    Gdzieś tam jest, musi. Tylko, że tak głęboko, tak bardzo. Już się poddaje.
    Nie powinnaś.
    To okropne, że się niszczysz. Że Marta umiera...
    Proszę Cię Carmel...
    Walcz.

    Błagam.
    Walcz...

    OdpowiedzUsuń
  3. O rany. Zdecydowanie nie można tak żyć. Koniecznie idź na terapię i walcz o siebie.

    Całusy
    FRAISE

    OdpowiedzUsuń
  4. Ten post przypomina mi mnie samą z przeszłości. Nie zdołałam powstrzymać łez. Tak samo jak Ty chciałabyś swoją Martę z powrotem, tak samo ja chciałabym swoją Kasię z powrotem.

    Wierzę, że pokonasz anoreksję. Czasami może wydawać się to niemożliwe, a czasami tak, ale waga pokazuje co raz mniejsze cyfry, co demotywuje i sprawia chorą satysfakcję... Mimo wszystko, poddanie się jest najgorszą rzeczą, jaką osoba chora może zrobić. Pamiętaj o tym.

    Ściskam. <3 Bądź dzielna, kruszynko.

    OdpowiedzUsuń